W
reklamach trąbią na lewo i prawo, że po cudownym lecie należy
szczególnie zadbać o skórę i włosy, gdyż w ukochanym przez
wiele osób okresie, słońcem demolujemy sobie urodę. No cóż, UV
jest bezlitosne bez względu na porę roku, well… Za to zaraz po
nowym roku, kiedy kończą się świąteczne reklamy dostajemy natłok
informacji na temat konieczności zadbania o ciało i przygotowania
go na wiosnę i lato… Czasem wnioski z reklam dość dziwnie
układają się w mojej głowie a konkluzja wg mnie jeta taka, że dbamy o siebie
zimą do późnej wiosny, żeby latem się popsuć i zaniedbać, a
następnie naprawiać szkody XD Takie małe perpetuam mobile ;-) Nie
mniej jednak, dbać należy o siebie cały rok, uwzględniając
potrzeby swojego ciała :-) Wracając do reklam, to między innymi
dużo trąbią na temat cellulitu – temat na topie przed wiosna.
Jeśli jednak macie ochotę powalczyć o swoją skórę, to dziś
pokarzę Wam naprawdę dobry produkt, który przywrócił mi wiarę,
że istnieje naprawdę dobry wspomagacz do walki z cellulitem, który
daje wizualnie efekty. Mówię o Herbamedicus 18 Krauter Cellulitis.
Czym jest cellulit? W bardzo dużym uproszczeniu nieprawidłowym rozmieszczeniem tkanki tłuszczowej. Najczęściej występuje na udach, pośladkach, brzuchu czy ramionach. Nie będę się rozpisywać, gdyż jeśli tylko chcecie, znajdziecie wiele literatury i stron www z informacjami znacznie bardziej szczegółowymi na ten temat. Do walki z tą przypadłością staje się na różne sposoby: ćwiczenia, dieta, zabiegi i inne. Dobry środek kosmetyczny też jest wskazany, jako uzupełnienie. Kiedyś zamawiając w jednym sklepie internetowym specjalne maści dla sportowców wrzucili mi próbki Herbamedicus 18 Krauter Cellulitis. Dużo próbek. Stwierdziłam, że spróbuję. W taki właśnie sposób stałam się właścicielką wyżej wymienionego produktu.
Czym
jest Herbamedicus 18 Krauter Cellulitis? Unikalnym 4-stopniowym
preparatem w formie
żelu o wysokiej zawartości substancji bioaktywnych z wyciągów z
18 gatunków ziół i roślin. Substancje aktywne powodują
lokalne zagrzewanie i ukrwienie tkanki,
co
zwiększa intensywność przemiany materii i wspomaga degradację
komórek tłuszczowych. Dzięki masażowi dochodzi do wzrostu
elastyczności, zanikania drobnych blizn i wygładzania skóry.
Aromat użytych olejków eterycznych stymuluje, działa jako
afrodyzjak (???) i reguluje krążenie. Tyle z informacji od
producenta.
Produkt,
dostajemy w plastikowych słoikach o dwóch pojemnościach – 250 ml
i 500 ml. Ma bardzo przyjemną szatę graficzną i dużo informacji
na opakowaniu w kilku językach.
Gwarancją,
że produkt nie był używany jest plomba, którą trzeba zerwać,
żeby dostać się do środka.
Co
znajdziemy w składzie? Mnóstwo ziół i trochę dodatków ;-)
Gdy
otworzymy słoik, pierwsze co nas przywita to widok kiślu
truskawkowego, który z jakiegoś nieznanego powodu pachnie babciną
maścią na przeziębienie – dość intensywnie :-) Jeśli więc
nie lubicie zapachu ziół, lub macie na któreś uczulenie, to
lepiej zajrzyjcie do składu, zanim się z tym produktem zmierzycie. Konsystencja
jest żelowa, łatwo rozprowadzająca się na skórze, trzeba jednak
ciut poczekać, żeby produkt się wchłonął, ponieważ przyklei do
nas cokolwiek na siebie założymy, jeśli nie poczekamy.
Co
o nim myślę? Zrobił na mnie wrażenie, a kompletnie nie wierzę w
takie preparaty. Przede wszystkim widziałam efekt już po tygodniu
stosowania i używałam go raz dziennie a nie 2 do 5 razy dziennie,
jak pisze na opakowaniu. Nie mam na to czasu. Po pierwszym nałożeniu,
stwierdziłam, że skórę na udach mam czerwoną, jakbym sobie
żelazko przyłożyła i było mi tak radośnie ciepło, jakbym na
palniku podpiekała sobie cztery litery :-) Nie mniej jednak zanim
zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem sobie nie robię
krzywdy znalazłam gdzieś informację,
jak działa produkt. A tam pisali, że czterostopniowo:
-
Rozgrzanie i przekrwienie skóry - pobudza mikrocyrkulację krwi, poprawia przemianę materii w danym obszarze, i w ten sposób lepiej go odżywia.
-
Stymulacja systemu limfatycznego - ułatwia wydzielanie toksyn, i w ten sposób chory obszar czyści się od niepożądanych substancji odpadowych.
-
Przyśpieszenie i wsparcie metabolizmu - energetycznego w komórkach tłuszczowych wspomaga degradację niepotrzebnego tłuszczu.
-
Rozpuszczenie małych blizn - spowodowanych obumarciem komórek tłuszczowych, które „wciągają“ powierzchnię skóry i w ten sposób tworzą profil nerwowy skóry, efekt zwany „pomarańczową skórką“ .
Do
tego pachniałam, jakbym kąpała się w ziołach. Nie zmienia to
faktu, że stosując go raz dziennie codziennie wieczorem, zauważyłam
olbrzymią różnicę. Zdjęć Wam nie pokarzę, ale tak zrobiła
sobie zdjęcia przed i po tygodniu, żeby być obiektywnym. Efekt u
mnie był mocno widoczny. Moja skóra nie miała nie wiadomo jak
dużych problemów, natomiast akurat w czasie odkrycia tego produktu
nastąpił u mnie zbyt duży i gwałtowny spadek wagi, więc nie
byłam zadowolona ze stanu swojej skóry. Uważam, że jest to
produkt godny polecenia i zdecydowanie wart spróbowania, jeśli nie
jesteście uczuleni na zioła i nie przeszkadza Wam taki zapach.
Jedyne o czym trzeba pamiętać, to pić więcej wody, żeby usuwać
z organizmu to, co rozpuszcza i niweluje Herbamedicus 18 Krauter
Cellulitis. Cena w Polsce waha się w przedziałach za opakowanie
250ml od 50 do 70 zł, zaś za 500ml od 70 do ponad 100 zł.
Wydajność produktu jest jednak dość duża, więc spokojnie,
starczy Wam na jakiś czas, no chyba że będziecie 5 razy dziennie
go stosować ;-)
Smarować tyłeczek taką galaretką kojarzy się przyjemnie :-)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę :-)
UsuńI tak i nie - zależy, czy kisiel nie kojarzy Ci się ze smarkami XD
UsuńSuper, że jesteś zadowolona z tego kosmetyku.
OdpowiedzUsuńJa akurat nie znoszę efektu rozgrzewającego. Dla mnie to uczucie po zastosowania kosmetyku wyszczuplającego jest nie do zniesienia.
Miałam kiedyś taki produkt i już po pierwszym użyciu wylądował w koszu:).
Uwielbiam za to wersje chłodzące:).
Pozdrawiam serdecznie:*
Szczerze powiedziawszy, również wolę wersje chłodzące, aczkolwiek tu wygrała widoczna skuteczność i to zdecydowanie :-)
UsuńPozdrawiam serdecznie :-*
Najważniejsze, że jesteś zadowolona z efektów:).
UsuńPS. Zrobiłaś mi ogromną przyjemność komentarzem pod postem o perfumach niszowych Piotra Czarneckiego:).
Serdecznie dziękuję za miłe słowa i oczywiście nadal będę drążyć ten temat;), bo wiem, że jest wiele osób, które szukają ambitnych i niepopularnych perfum dla siebie. Myślę, że za jakiś czas będę miała dla Ciebie kolejną porcję pachnących propozycji:).
Dziękuję, że jesteś:*.
Przyjemnego tygodnia:*.
Pozdrawiam:).
Napisałam dokładnie prawdę :-)
UsuńNie ma za co :-*
Tyłek z etykiety mnie kupił. :D
OdpowiedzUsuńCena do najniższych nie należy, ale jeśli efekty są widoczne, to rozważę zakup.
Owszem, działa - i to chyba mnie tak bardzo zaskoczyło, zwłaszcza że w takie cuda nie wierzę :-)
Usuń